Dopiero po śmierci wyszło na jaw, że artystka dobrze znała się z Krzysztofem Krawczykiem. Anna Jantar była bardzo znaną piosenkarką w Polsce, dlatego nikogo nie powinien dziwić fakt, że znała się z Krzyszfotem Krawczykiem. Jak się okazuje jednak, dopiero po śmierci artystyki wyszło na jaw, co tak naprawdę łączyło tych dwojga.
Home Książki Biografia, autobiografia, pamiętnik Anna Jantar Jaka naprawdę była Anna Jantar, jak wyglądało jej życie i kariera? Na te pytania odpowiada wyjątkowa książka, napisana w arcyciekawej formie, która sprawia, że jej lektura jest niezwykłym przeżyciem, pozwalającym cofnąć czas i wstrzymać prawa przemijania. Książka przygotowana jest w formie fascynującego dialogu z Anną Jantar, rozmowy dotyczącej jej życia, kariery, zainteresowań, jej miłości i tęsknoty, planów i marzeń. To niezwykłe spotkanie, którego zapis wycisnął łzy wzruszenia z oczu matki i córki Natalii. To bogato ilustrowany materiał, który pozwala poznać ją z tej nieznanej dotychczas strony, jako kobietę inteligentną, otwartą, czasem ironiczną, ale zawsze pełną ciepła i serdeczności; pozwala odkryć jej niezwykłą drogę rozwoju od początkującej piosenkareczki po dojrzałą artystkę, która ginąc w tragicznej katastrofie lotniczej w wieku dwudziestu dziewięciu lat, była u szczytu sławy. To książka pełna uczuć i emocji, łez wzruszenia i subtelnych żartów, to realna rozmowa, choć brzmiąca nieco jak głos z zaświatów. Zapraszamy zatem na spotkanie z Anną Jantar, dzięki której mogliśmy doświadczyć "tyle słońca w całym mieście". Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 7,8 / 10 21 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Bądź pierwszy Dodaj cytat z książki Anna Jantar Dodaj cytat Powiązane treści
Anna Jantar zginęła 40 lat temu, 14 marca 1980 r. w katastrofie samolotu LOT, który wracał ze Stanów Zjednoczonych. Była jedną z 87 ofiar. Była gwiazdą na szczycie, na widok której, jak mówi Zbigniew Hołdys, zatrzymywał się ruch uliczny. Na lotnisku czekała na nią matka i córka Natalia z bukiecikiem frezji.
Anna Jantar (†30 l.) nigdy nie ukrywała, że wiara zajmowała w jej życiu bardzo ważne miejsce. Nie rozstawała się z różańcem. Nawet w chwili śmierci, gdy rozbił się samolot, którym leciała, trzymała go kurczowo w dłoni. Modliła się... Jantar była osobą głęboko wierzącą. Jej przyjaciele i rodzina wiedzieli, jak bardzo ważna dla niej jest wiara. Piosenkarka bardzo się wzruszyła, gdy w 1978 roku wybrano Polaka na papieża. - Ania bardzo przeżyła wybór Karola Wojtyły na papieża. Pamiętam, że kiedy ogłoszono tę radosną nowinę, uklękła i długo płakała ze wzruszenia - wspominała Halina Szmeterling, mama artystki. Anna nie rozstawała się z różańcem, jak twierdzi jej znajomy ksiądz Andrzej Witko, zawsze nosiła go przy sobie. Gdy w 1980 roku rozbił się samolot, którym wracała do Polski, też miałago przy sobie. Ciało Anny znaleziono w wodzie, w dłoni trzymała zaciśnięty mały różaniec. Do ostatnich sekund życia piosenkarka modliła się i chciała być jak najbliżej też: Izabella Skrybant-Dziewiątkowska: Mogłam zginąć z Anią Jantar! O tym, jak doszło do katastrofy, o niezwykłym życiu artystki można przeczytać w albumie "Anna Jantar - bursztynowa dziewczyna". Album jest już w również: Wspomnienia o Annie Jantar
Anna Jantar zginęła 14 marca 1980 w katastrofie samolotu Ił-62 "Mikołaj Kopernik", lecącego z Nowego Jorku. Maszyna rozbiła się w pobliżu warszawskiego Okęcia.
Anna Jantar chwilę przed ślubem zwróciła się do Jarosława Kukulskiego. Mężczyzna nie spodziewał się takich słów. O tej zaskakującej chwili powstała piosenka, która okazała się wielkim hitem, a fani gwiazdy do dziś pamiętają każde jej przed zawarciem związku małżeńskiego Anna Jantar pokusiła się żart skierowany do jej przyszłego męża, Jarosława Kukulskiego. Jej słowa zdumiały świadków, którzy jeszcze wiele lat później wspominali ten wyjątkowy Jantar była niezwykle pogodną osobą. Jak zdradził jej przyjaciel poeta Lech Konopiński, który był świadkiem na ślubie artystów, wokalistka miała niesamowite poczucie humoru i nawet w jak stresującym dniu zażartowała: Co ja w tobie widziałam?-pytała, spoglądając na przyszłego męża.–Uznałem, że to znakomity pomysł na piosenkę, Jarek napisał szybko muzykę i tak w 1971 roku powstał jeden z największych przebojów — opowiadał Lech Konopiński, cytuje szczęście Jarosław Kukulski znał swoją wybrankę i nie poczuł się urażony jej dowcipem. Utwór, który powstał dzięki temu zdarzeniu, stał się jednym z najbardziej znanych przebojów Anny Jantar. Grały go niemal wszystkie rozgłośnie radiowe i został wybrany piosenką roku. Kiedy Anna Jantar i Jarosław Kukulski wzięli ślub?Anna Jantar i Jarosław Kukulski wzięli ślub 11 kwietnia 1971 w kościele św. Anny w Poznaniu. Poznali się w zespole Waganci. W 1976 roku na świat przyszła ich córka Natalia Kukulska. Po rozpadzie zespołu Jarosław współpracował z ukochaną i pisał jej najbardziej znane piosenki, między innymi przebój Tyle słońca w całym podaje Fakt, kiedy Anna Jantar wracała z ostatniego koncertu w jej życiu, najprawdopodobniej chciała zakończyć małżeństwo z muzykiem. Tabloid donosi, że piosenkarka podejrzewała męża o zdradę z Ireną Jarocką. Obie panie były koleżankami z branży, ale i rywalkami w swoim zawodzie. Z informacji, które podaje wynika, że gwiazda sama żywiła wielkie uczucie w kierunku innego muzyka, Wojciecha Morawskiego z zespołu Perfect. Do rozwodu nigdy nie doszło, Anna Jantar zginęła w katastrofie lotniczej w 1980 roku, gdy wracała z trasy koncertowej w ZDJĘCIA: @annajantar_fp ZOBACZ TEŻ:Nieoczywiste objawy świadczące o zbyt wysokim cholesterolu. Wystarczy przyjrzeć się swoim oczomMagda Gessler ostrzega przed jajami tasiemca w popularnym daniu wigilijnym. Lepiej o tym wiedzieć i się przygotowaćBrzuszek dziewczynki ciągle rósł. Rodzice usłyszeli diagnozę, okazała się ciosem prosto w serceNajdroższy kalendarz adwentowy na świecie. Co się znajduje w środku? Nie dowierzamyTerrier i rottweiler stworzyli nietypową parę. Ich szczeniaczki skradają serceMało kto o słyszał o pierwszej żonie Radosława Majdana. Ładniejsza od Rozenek i Dody?Źródła:
Anna Jantar, Sopot 1976 Foto: PAP/CAF/Janusz Uklejewski. Anna Jantar zginęła 14 marca 1980 roku w katastrofie samolotu Ił-62 "Mikołaj Kopernik", lecącego z Nowego Jorku. Maszyna rozbiła się
Anna Jantar na chwilę przed tym jak zginęła, odkryła szokującą prawdę o swoim mężu. Choć ta wiadomość początkowo powaliła ją na kolana, artystka nie planowała się poddać i postanowiła zawalczyć o siebie i swoje marzenia. Wszystkie problemy miały rozwiązać się po jej powrocie ze Stanów Zjednoczonych, niestety los chciał inaczej, a kobieta zginęła w nieszczęśliwym Jantar nie miała w życiu łatwo. Odkąd stała się znaną piosenkarką, ciążyła na niej ogromna presja, a w dodatku można powiedzieć, że nie miała szczęścia w miłości. Jej małżeństwo przechodziło już kryzys, kiedy dowiedziała się smutnej prawdy. Anna Jantar zmienia życieAnna Jantar tuż przed śmiercią w 1979 roku chciała zmienić wszystko. Nie podobał jej się jej ówczesny image, a dodatkowo była w związku, który przeżywał kryzys. Jak podaje portal kobieta domyślała się, że mąż ją zdradza. Ich małżeństwo trzymało się tylko ze względu na Natalię, ich córkę. – Ania chciała korzystać z życia i zarobionych pieniędzy, a pragmatyczny do szpiku kości Jarek starał się ją w tym ograniczać, odkładając każdą złotówkę. Była o to zła. Publicznie wytykała mu skąpstwo, co strasznie go drażniło – powiedział zmarły niedawno dziennikarz Bohdan Gadomski, cytuje Wiśniewski pokazał nową żonę. Nikt nie spodziewał się zobaczyć jej w podobnych okolicznościachZamiast do lodówki lub zamrażarki, włóż koperek do słoika. Powód zachwyca, już nigdy nie zrobisz inaczejDagmara Kaźmierska przekazała radosną nowinę. Gratulacje płyną z całej Polski, jej życie bardzo się zmieniWokalistka została zdradzonaPiosenkarka jeszcze przed śmiercią nagrała piosenkę, Dlaczego nikt nie kocha nas, która miała rozpocząć nowy etap w jej życiu prywatnym i zawodowym. Jak wynika z prywatnych zapisków jej pamiętnika, po powrocie z USA Anna Jantar planowała zostawić swojego męża i rozpocząć niezależne od niego życie ze swoim nowym ukochanym. Wszystko potoczyło się jednak zupełnie inaczej. Przed południem 14 marca 1980 r. samolot, którym wracała, rozbił się przy podchodzeniu do lądowania na warszawskim Okęciu, a ostatnim utworem zwiastującym nowy kierunek gwiazdy jest właśnie piosenka, Dlaczego nikt nie kocha nas. 10 czerwca Anna Jantar obchodziłaby swoje 70. urodziny. Pamiętacie?ZOBACZ ZDJĘCIA I WIDEO:Artystka postanowiła go zostawić i zmienić image sceniczny. ZOBACZ TEŻ:“Co łaska” już nie obowiązuje? Ceny za ślub kościelny szybująNie mogli uwierzyć, jak zobaczyli, co się dzieje. W Polsce sytuacja robi się coraz bardziej ekstremalnaPo wyborach Małgorzata Rozenek podjęła decyzję. Zacznie się już od września, ”zrobię wszystko, żeby walczyć”Ile zarabia prezydent? Wiemy, jakie kwoty wpływały na konto Andrzeja Dudy w 2019Polsat właśnie przekazał zatrważającą wiadomość. Wszyscy Polacy powinni się z nią zapoznaćMało kto wie, co łączy Eleni z bratem męża. Nie chodzi tylko o więzy rodzinne, fani przecierają oczy ze zdumieniaŹródło:
Na pokładzie znajdowała się Anna Jantar. Ta wiadomość całkowicie zdruzgotała Jarosława Kukulskiego: "Gdy zginęła, uświadomiłem sobie, jak bardzo ją kochałem i że życie bez niej nie ma dla mnie sensu. Przez kilka tygodni nie byłem w stanie pozbierać się i cokolwiek robić. Równowagę ducha odzyskałem dzięki Natalii".
Ref: Życie się stało udręką przez Twą piosenkę sprzed lat pójdę do piekła z piosenką z Twoją piosenką do piekła ona jest we mnie i ze mną pójdę do piekła pójdę z nią! słyszę ją wciąż i wszędzie jest ze mną nawet w snach i gra, i łka wspomnieniem niedobra, smutna, zła zagłusza sobą wszytsko przesłania cały świat... ref. Życie się stało.... przez złą piosenkę wreszcie sama się stałam zła i nigdy się nie zmienię piosenka będzie mną zagłuszy we mnie wszystko wszystko się zmieni w nią! ref. Życie się stało.... po szybach deszcz nią dudni nocą ją gwiżdże wiatr i nawet słońce śpiewa i nawet księżyc gra zagłusza sobą wszystko przesłania cały świat... ref. Życie się stało.... ref. Życie się stało.... I tak życie już jest jedną udręką i grą pójdę do piekła z piosenką z Twoją piosenką do piekła ona jest we mnie i ze mną pójdę do piekła pójdę z nią!
Natalia Kukulska wspomina Annę Jantar w rocznicę śmierci. 14 marca minęły 43 lata od tragicznego wypadku, w którym życie straciła Anna Jantar.Utalentowana wokalistka wracała z Nowego Jorku do domu i spieszyła się do męża, Jarosława Kukulskiego i przede wszystkim 4-letniej wówczas córeczki, Natalii Kukulskiej.
Anna Jantar - któż nie zna tego jakże pięknego nazwiska? Ja miałam okazję je poznać w 2013 roku, kiedy to moja przyjaciółka Joanna powiedziała mi, że dostała w prezencie płytę z piosenkami Anny. Gdy mi o tym powiedziała, poprosiłam ją o więcej informacji na temat tej piosenkarki. Joanna opowiedziała mi w skrócie historię życia Anny, nawet podesłała mi kilka piosenek z płyty, którą dostała. Natychmiast zaczęłam odsłuchiwać jedna po drugiej i stało się... Zakochałam się w tych cudownych piosenkach na zawsze. Odtąd wiedziałam już, że towarzyszyć mi będą przez całe moje życie. Od czasu, kiedy poznałam już pewną część repertuaru Anny, zaczęłam poszukiwać informacji na temat Jej życia. Pierwszym materiałem, który zgromadziłam w swoim domowych archiwum była książka ks. Witko pt. "Anna Jantar", później były książki Marioli Pryzwan oraz Marcina Wilka. Posiadam również kilka pocztówek dźwiękowych, widokówek, gazet oraz płyt winylowych z piosenkami Anny i nie tylko. Zakupiłam sobie nawet perfumy, które lubiła Anna - "Charlie" marki Revlon. Chciałam choć na chwilę poczuć klimat tamtych lat. Książka ks. Andrzeja Witko wydała mi się książką-rzeką, ponieważ zawarte są w niej wszystkie bardzo ważne wywiady z Anną, które są dostępne w archiwach mediów. To nie lada gratka dla wielbicieli Anny. Gdy zaczynałam czytać tę książkę, natychmiast moja wyobraźnia popędzała mnie w lata 70-te. Nadmienić muszę jeszcze, że niestety nie dane mi było żyć w tamtych czasach. Urodziłam się trzynaście lat po śmierci Anny. Moim zdaniem dzisiejsze piosenki nie mają dobrego i łatwego do zapamiętania tekstu. Utwory z dawnych lat miały sens, budziły w człowieku takie uczucia, jak szczęście i radość. Uważam, że aby piosenka mogła stać się hitem powinna mieć skromny tekst, bez wulagrnych treści. W tekstach piosenek Anny Jantar tkwi olbrzymi potencjał, gdy słucham tych utworów przenoszę się na chwilę do tamtych lat - "zalatanych lat siedemdziesiątych" i czuję się tak, jakbym tam naprawdę była. Chciałabym odnieść się jeszcze do samej Anny i Jej charakteru. Była nadzwyczaj wyjątkową osobą. Anna była uśmiechnięta, radosna, niekiedy szalona, wrażliwa, spontaniczna, można by wymieniać Jej zalety w nieskończoność. Była troskliwą matką dla Natalki. Kochała ją i dawała jej duże poczucie bezpieczeństwa. Starała się spędzać z nią jak najwięcej czasu, chociaż nie zawsze to było możliwe. Anna niechętnie wyjeżdżała w długie trasy koncertowe, wiedziała że rozłąka z rodziną będzie dla niej udręką. Miała tyle marzeń, planów do zrealizowania. Kto wie, w jakim stylu śpiewałaby dzisiaj? Pod koniec swojego życia Anna pragnęła zmian. Nowa fryzura, piosenki w rockowym stylu... Nagrała piosenki: "Tylko mnie poproś do tańca", "Układ z życiem", "Nic nie może wiecznie trwać" - już same tytuły tych piosenek świadczą o o tym, że stawała się doroślejsza i poważniejsza. Chciała stworzyć swój musical... Jeśli miałabym określić, kim dla mnie jest Anna Jantar odpowiedziałabym, że jest najcudowniejszym człowiekiem, który daje mi siłę, aby przetrwać kolejne chwile, te dobre i te złe. Dzięki niej poznałam wielu ludzi, z którymi mam kontakt. Słucham jej piosenek, gdy jestem szczęśliwa i radosna, ale też gdy jest po prostu smutno. Dają mi kojącą moc. Nawet gdy na zewnątrz nie ma słońca, ja za pośrednictwem Anny mam je w sobie i noszę ze sobą zawsze i wszędzie. Pisząć to wspomnienie mam poczucie, że Jej piosenki będą razem z nami na zawsze. Mijają lata, a dźwięk usłyszany w radiu, czy reklamie w telewizji daje do zrozumienia, że kobieta o pięknym głosie i szlachetnym sercu wygrała! Jest niezwyciężona i nawet kwestia stu lat nie zdoła zmienić niekrytej do dziś popularności tej piosenkarki.
Natalia Kukulska uczciła urodziny Anny Jantar. Jej mama obchodziłaby dzisiaj 70. urodziny. Piosenkarka przyznała, że trudno jej sobie wyobrazić jak jej mama mogłaby wyglądać dzisiaj. W końcu na fotografiach oraz wspomnieniach w jej sercu czas się zatrzymał, a Anna Jantar wciąż ma jedynie 29 lat

Na warszawskim Okęciu, rodziny i znajomi pasażerów lotu nr 007 oczekiwali na swoich bliskich. 77 osób wracało z pobytu w Stanach Zjednoczonych, a wśród nich - Anna Jantar, wówczas jedna z największych gwiazd polskiej estrady. Lot przebiegał bez zakłóceń, choć samolot wystartował z opóźnieniem z Nowego Jorku, ze względu na fatalne warunki pogodowe. Kłopoty pojawiły się przy próbie lądowania. Wieża kontrolna otrzymała informację o problemach ze wskaźnikiem wysunięcia podwozia. Załoga, zgodnie z rutynowym działaniem, zdecydowała się na powtórną próbę podejścia do lądowania. Po zwiększeniu mocy silnika, doszło do wybuchu. Przez niemal pół minuty maszyna bezwiednie opadała. Nikt nie miał prawa przeżyć. Zginęli Anna Jantar, znana muzykolog Alan Merriam oraz członkowie amatorskiej reprezentacji bokserskiej USA. 77 pasażerów i 10-osobowa załoga. Powody, dla których 13 marca 1980 roku Anna Jantar zdecydowała się na przyjazd do Polski nie są do końca jasne. Wiadomo, że jej związek z mężem Jarosławem Kukulskim przeżywał kryzys. Według relacji jednych, wracała po to, by dać mu drugą szansę, wedle innych - planowała rozpocząć nowe życie. Pojawiły się też pogłoski, że jej decyzja była związana z chorobą jej 4-letniej wówczas córki, Natalii Kukulskiej. Okoliczności tragicznego wypadku opisał na łamach "Faktu" Piotr Mieśnik. "Zabrakło zaledwie 15 sekund, by bezpiecznie wylądować. A może aż 15 sekund. »Dzień – powrotna podróż, dzień – podanie rąk. Ale niebo całe jeszcze w ogniu...«. Potężny Ił-62 radzieckiej produkcji nazywany proroczo »latającą trumną« zamienił się w ognistą kulę, gdy z prędkością około 380 km na godzinę uderzył w ziemię. Kadłub rozpadł się na kawałki". - Ostatni raz widziałem Anię dzień przed wylotem do Stanów. Jechaliśmy tym samym pociągiem z Poznania do Warszawy. Ona, jej córka Natalka i ja - wspominał po latach na łamach "Super Expressu" Andrzej Kosmala, dziennikarz muzyczny, przyjaciel wokalistki. - Pamiętam, narzekała, że Jarek Kukulski ciągle mówi, że trzeba na starość odkładać. Było to znamienne, bo zapytała wtedy: "A ja wiem, jak długo będę jeszcze żyła? A ja chcę się cieszyć życiem!" - dodaje Kosmala. Dzień później Anna Jantar, wykonawczyni takich przebojów jak "Nic nie może wiecznie trwać" czy "Tyle słońca w całym mieście" - zginęła. Miała 30 lat, a przed sobą dalszą, wspaniałą karierę. - W chwili, w której rozbił się samolot, też byłem na Okęciu. Jadę taksówką do centrum, a karetki mkną na sygnale. Pytam taksówkarza, co się stało: "To pan nie wie?! Samolot z Nowego Jorku runął!" - relacjonował Kosmala. "Przed lotem do Warszawy poszłyśmy do sklepu Fao Schwarz, położonego pięć minut od mojego domu, żeby kupić prezenty urodzinowe dla małej Natalki. Cieszyła się, że zdąży na urodziny ukochanej córeczki. Niestety nie zdążyła. Zostanie w mej pamięci jako radosna, bardzo miła, atrakcyjna koleżanka po fachu i pięknie śpiewająca, charyzmatyczna artystka" - wspominała Annę Jantar Urszula Dudziak. Dzięki muzyce, Anna Jantar wciąż jest wśród nas. Budka Suflera, po jej śmierci, nagrała piosenkę "Słońca jakby mniej". "Żegnaj nam dziewczyno, której głos nas grzał" - wyśpiewuje w pożegnalnej piosence Budka Suflera. I dalej: "Słońca jakby mniej dziś w mieście, niebo jakby tuż przed deszczem"... Halina Frąckowiak żegnała Jantar w utworze "Anna już tu nie mieszka". "Czy nie tnie w twarz poranny chłód, pomiędzy nami, odkąd nie ma jej, zwykłego ciepła mniej i mniej, i gorzki bywa nawet miód". Krzysztof Krawczyk: "Nie chciałaś od życia wiele brać, radości dzieliłaś na pół , a smutkom patrzyłaś sama w twarz, gdy czasem przyszły tu". Natalia Kukulska, córka Anny Jantar, spędziła z mamą tylko 4 lata swojego życia. Według bliskich, bardzo przypomina matkę. I wyglądem, i charakterem. - Mama była taką osobą, o której nie sposób zapomnieć. Artystka z ludzką twarzą, normalna i serdeczna dla innych. Tyle lat już minęło, a ja, ilekroć chodzę na cmentarz, widzę coraz więcej zniczy, kwiatów, ludzi, którzy z krańca Polski przyjeżdżają pobyć chwilę z mamą - opowiadała Natalia Kukulska w rozmowie z "Galą". Nie tylko jej mocno brakuje Anny Jantar. (jsch)

Kuba Górski. Fan opery, ładnych nóżek i dobrych, kolorowych napojów. • Diana wygarnęła Camilli prosto w twarz romans z Karolem. Reakcja ówczesnej kochanki księcia wprawia w osłupienie. „Ranczo” prawie zrujnowało karierę największej gwiazdy serialu. Aktor po latach podzielił się dramatycznymi szczegółami.

A, Anna Jantar Anna Jantar - Zupełnie nowy rok Wokół się unoszą wspomnień serpentyny, jeszcze ta godzina, jeszcze pół godziny. Myśl wspomnienia zmienia, czas wciąż prędzej leci, dni się pomieszały szybkie jak confetti. Coś tam już się kończy, nie doczeka rana, wystrzeliły korki od szampana. Czas wciąż prędzej leci – licho bierz ten czas! Anna Jantar A, Anna Jantar Anna Jantar - Rosyjskie pierniki Za oknami noc się skrzy, gwiazdy, jak ogniki. Chłopak na mnie czeka zły, będę piec pierniki. Wleje miodu i mleka, a mój chłopak niech czeka, ciasto pachnie i rośnie, a ja powiem tak: Mój miły, nie bądź zły, liczysz się tylko ty. Te pierniki w kształcie serc 1977, Anna Jantar A, Anna Jantar Anna Jantar - Dwie tęsknoty Duet z Andrzejem Tenardem - Dwie tęsknoty ukazały się w mym śnie, dwie bliźniacze siostry odwiedziły mnie, a z tych tęsknot jedna twoja, a ta druga była moja, A, Anna Jantar Anna Jantar - Ja nie chcę z tobą być Ja nie chcę z tobą być Więc odejdź stąd Chcę zapomnieć twoje ręce Które były bliskie tak Chcę zapomnieć twoje usta, Chociaż śniły mi się wciąż I o to jedno proszę cię Abyś natychmiast odszedł stąd A, Anna Jantar Anna Jantar - Lato pachnące miętą Konie zielone przebiegły galopem i spod ich kopyt wytrysnęły kwiaty Żaby w sadzawce rozpaliły ogień na niebie księżyc pozapalał gwiazdy Nad brzegiem stawu, wsłuchany w krzyk czajek owiany nocną wonią tataraku. Patrzyłeś w gwiazdy na samym dnie stawu, mówiłeś do mnie, że przemija lato. 1968, Wiesława Łubiarz A, Anna Jantar Anna Jantar - Po tamtej stronie marzeń Po tamtej stronie marzeń mam swój prywatny raj, a w nim na co dzień jest wszystko naj, naj, naj. Wciąż głaszcze mnie twój wzrok, słowiki robią tusz, i znosisz mi co dzień rozogniony bukiet róż. Niech płacze deszczem świat, niech wzdycha tamten świat, jest wciąż błogo, bo marzenia wszystko mogą, ale kiedy do tego nie czuć, że czegoś brak, jest coś nie tak. 1978, Anna Jantar A, Anna Jantar Anna Jantar - Czas jest złotem Mówią ludzie czas jest złotem Gubią się w tłumie codziennych spraw, A ja wierzę w jasność dnia, urodę. W słońce rzucone na wiatr. Wierzę w pogodę spojrzeń. Pogodę rąk. Biegnę w swój własny czas, biegnę w płomienie łąk. Wierzę w serca otwarte w przyjazny gest. Przed siebie idę i nie patrzę wstecz. Natalia Kukulska jako dumna mama trojga dzieci ma sporo obowiązków, nieco odsunęła się z show-biznesu i trzyma się bardziej na uboczu, choć wierni fani wciąż pozostali przy swojej ulubionej artystce i chętnie obserwują jej życie. Teraz podczas rozmowy z Super Expressem piosenkarka ujawniła, że jej syn, Jan, bardzo chciałby śpiewać. Czytam w twojej twarzy (niezwykła rozmowa) Serdecznie zapraszam na spotkanie z Anną Jantar. Dawno nie mieliśmy okazji porozmawiać z tą tak lubianą i popularną piosenkarką i dlatego tym bardziej cieszymy się, że wreszcie stało się to możliwe. Witaj Aniu! Dzień dobry. Jest mi szalenie miło, że mnie tutaj dzisiaj zaprosiłeś. Chciałbym, abyśmy dziś porozmawiali o Tobie, o Twoim życiu, Twojej karierze, o Twoich fascynacjach — jednym słowem, abyśmy powspominali... Wspomnienia budzą refleksję nad meandrami losu. Przygotowując się do napisania książki o Tobie, zebrałem szereg informacji, dotarłem do wielu bliskich Ci osób, które przywołały w pamięci sporo mniej lub bardziej nieznanych faktów i zdarzeń, o których chciałbym z Tobą pomówić. Na dzisiejsze spotkanie przygotowałem też kilka niespodzianek... Domyślam się... A przekonamy się o tym za chwilę. W zasadzie chodzi o to, abyśmy razem z sobą spędzili kilka — mam taką cichą nadzieję — sympatycznych chwil. Rozpocznijmy może nasze spotkanie od przypomnienia Twojego największego przeboju, skomponowanego przez Romualda Lipko do słów Andrzeja Mogielnickiego, nagranego wraz z Budką Suflera — „Nic nie może wiecznie trwać”. Bardzo chętnie. Znajomy adres, te same schody i nagły przestrach u drzwi: A może to wszystko się śni? Zwyczajne kwiaty na parapecie, po kątach też zwykły kurz, a jeśli to przepadło już? Lęk, głuchy lęk, na dnie skryty gdzieś. Wtedy dziwisz się, że tak kocham nieprzytomnie, jakby zaraz świat miał się skończyć. Kiedy pytasz mnie, czemu rzucam się jak w ogień wprost w ramiona twe, myślę sobie: Nic nie może przecież wiecznie trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić. Nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić. I tylko cisza, i nasze ręce i myśl koląca jak cierń: A jeśli tak naprawdę jest? Wtedy dziwisz się, że tak kocham nieprzytomnie, jakby zaraz świat miał się skończyć. Kiedy pytasz mnie, czemu rzucam się jak w ogień wprost w ramiona twe, myślę sobie: Nic nie może przecież wiecznie trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić. Nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość też przyjdzie nam zapłacić. Nic nie może przecież wiecznie trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić. Nic nie może przecież wiecznie trwać, za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić. Aniu. Przede wszystkim przyjmij nasze serdeczne gratulacje. Wszak ten utwór został wybrany przez słuchaczy w plebiscycie Studia Gama najlepszą polską piosenką 1979 roku, przynosząc Ci zarazem palmę pierwszeństwa wśród polskich piosenkarzy. Dziękuję serdecznie za gratulacje. Ogromnie oczywiście cieszę się, tym bardziej, że w zasadzie od czasu piosenki „Tyle słońca w całym mieście”, a był to rok 1975, jest to właściwie mój pierwszy taki duży sukces. Bo gdzieś tam zawsze się ocierałam o te czołowe pozycje, ale tej pierwszej jakoś od tamtej pory nie udało mi się zdobyć. I tym bardziej się cieszę. Pytanie może trochę niegrzeczne, ale nie obraź się Aniu, bo nie jest ono postawione z chęcią sprawienia Ci przykrości: czy uważasz, że to jest Twój sukces czy raczej autorów? Oczywiście jest to sukces przede wszystkim autorów, a mój taki, że akurat przypadek zrządził, że śpiewałam tę piosenkę. Jest to całkowicie odmienny utwór w Twoim repertuarze, z niezwykłym, przejmującym tekstem, znakomita kompozycja Romualda Lipko, który wyznał kiedyś, iż nie spodziewał się takiego sukcesu, zwłaszcza że była to jego pierwsza piosenka napisana dla innego wykonawcy niż Budka Suflera. No tak, ale Budkę Suflera tam się bardzo mocno słyszy w tym utworze. Właściwie już od pierwszych momentów czuje się, że to jest ten zespół. Czy Twoim zdaniem to udane nagranie? Wydaje mi się, że tak. Świadczy o tym popularność tej piosenki. Cieszę się, że udało się wam osiągnąć tak znakomity efekt. Ja też. Chciałabyś opowiedzieć jakąś historię związaną z tą piosenką, Aniu? Tak. Ta piosenka ma taką dość osobliwą historyjkę. Otóż nagrywana była bodaj w styczniu. Tak, już nie pamiętam dokładnie daty... Tak, było to w ostatnich dniach stycznia 1979 roku. W każdym razie były to te straszliwe mrozy, śnieżyce, zawieje. Jechaliśmy do Lublina na nagrania takim wielkim, starym, już trochę rozwalającym się samochodem kolegi Mogielnickiego. Oczywiście ja trzęsłam się ze strachu, ponieważ kolega Mogielnicki nie jest rajdowym kierowcą, pomimo że wygląda na takiego. Niemniej jednak dojechaliśmy i nagraliśmy piosenkę. Natomiast powrót był koszmarny. Wracaliśmy z Lublina do Warszawy siedem godzin i właściwie poślizgiem w dosłownym tego słowa znaczeniu. W ogóle drogi nie było widać. Zakopaliśmy się tym samochodem. Pocieszaliśmy się tylko tym, że może to wszystko wyjdzie. I to jak. Oby więcej takich piosenek. Zdaję sobie sprawę z wyróżnienia, jakie mnie spotkało. Nie odczuwam żadnych objawów „zawrotu głowy od sukcesów”. Chcę po prostu dużo pracować, żeby te wszystkie sukcesy utrzymać i zrealizować możliwości, jakie mi przyniosły. Nie wiem, czy pamiętasz Aniu, jak w czasie jednej z ostatnich Twych audycji w Studiu Gama prosiliśmy o listy od Twoich miłośników, aby napisali do nas, z czym kojarzą im się Twoje piosenki, czy podobają się im... Czy repertuar, jaki wykonuję... Odpowiada ich oczekiwaniom... Tak. Ponieważ spotkałam się właściwie z różnymi zarzutami na ten temat, albo wręcz aprobatą. To znaczy jedni twierdzą, że „ach, szkoda pani Aniu, że pani nie śpiewa już takich ładnych piosenek, jak kiedyś pani śpiewała, takie melodyjne, przyjemne były”. Inni przychodzą do mnie i mówią: „No, wreszcie śpiewa pani jakieś takie rzeczy mocne, »rajcowne«, w ogóle strasznie nam się to podoba”. Tak że w zasadzie, ile osób, tyle zdań. To prawda. Tyle gustów. Ostatnio jeszcze raz ponowiłem tę prośbę na Twojej oficjalnej stronie internetowej i w efekcie otrzymałem szereg pięknych e-maili od Twoich wielbicieli i fanów, nawet z zagranicy, które chciałbym przedstawić Tobie i Twoim miłośnikom w czasie naszego spotkania. Interesujące. Tak, to jest coś! A zatem posłuchaj pierwszego z nadesłanych listów. O! Sporo tego. Pierwszy napisała Iza Parynow. Nigdy nie potrafiłam mówić o Annie Jantar w czasie przeszłym. Tak jak kiedyś powiedziała pani Halina Frąckowiak: „Dla mnie ona jest. Ja wiem, że jej nie ma... Ale jest”. Bardzo trudno jest mówić o uczuciach. Często z pozoru proste pytania okazują się być bardzo trudnymi... bo jak w prosty sposób wyjaśnić — kim Anna Jantar jest dla mnie dzisiaj? Idolką? Przyjaciółką? Niedoścignionym wzorem? Bardzo trudno jest mi to jednoznacznie określić. Przecież ona „jest” ze mną prawie 30 lat. Znam ją ze zdjęć, płyt i wspomnień tych, którzy mieli szczęście z nią przebywać. Odkąd pamiętam lubiłam słuchać cudownie ciepłego, niepowtarzalnego głosu Anny. Jej piosenki wciąż niosą z sobą tyle radości, refleksji, nadziei. Gdy się w nie wsłuchuję, słyszę w nich historie ludzkiego życia, radość i miłość, ale też i smutek — czuję wtedy, że jest blisko mnie, tak jak wtedy, gdy miałam naście lat. Piosenki Ani wciąż zachwycają nie tylko mnie, ale też kolejne pokolenia. Sięgam do nich w chwilach szczęścia, jak i w chwilach zwątpienia. Głos Ani towarzyszy mi każdego dnia. Gdy jest piękna pogoda, gdy moje serce przepełnia radość, sięgam po utwory pełne radości. Uwielbiam wtedy Annę śpiewającą „Tyle słońca...”, czy „Radość najpiękniejszych lat”, gdy pada deszcz, w uszach rozbrzmiewa „Jak w taki dzień deszczowy...”, gdy jest mi smutno słucham „Nic nie może wiecznie trwać”... Piosenki Ani są jak sen z dawnych lat, uśmiecham się sama do siebie, gdy ich słucham i tylko szkoda, że nie można wrócić do lat siedemdziesiątych i występów Anny na estradzie. Są dni, że brakuje jej. Niejednokrotnie marzyłam o naszym spotkaniu. Marzyłam... Ale wierzę głęboko w to, że gdziekolwiek jest, jest szczęśliwa. Bardzo lubię powracać do wywiadów z Anną, które gromadziłam przez wiele lat. Jest w nich tyle życiowej mądrości. To właśnie dzięki nim poznałam Annę jako cudownego i ciepłego człowieka kochającego wszystkich ludzi, kochającego życie. Każdego dnia o niej pamiętam. Mimo zmieniającej się mody muzycznej wciąż wracam do nagrań Anny. Jej piosenki towarzyszą mi w różnych momentach mojego życia. Każdego dnia chcę być taka jak ona — pogodna, serdeczna i dobra dla innych. Gdy słyszę moją Anulę, kocham cały świat w zapomnieniu się jakoś utulę jakby to były dni siedemdziesiątych lat... Ściskam Cię i całuję. Dziękuję. Aniu, w krótkim czasie stałaś się wielką gwiazdą estrady... Nigdy się nie uważałam za gwiazdę. Zresztą bardzo nie lubię tego terminu. Gdybym jednak zapytał Cię o jakąś radę, receptę dla tych, którzy myślą o karierze piosenkarskiej? Chyba nie ma takiej recepty. Jest to w dużej mierze sprawa przypadku, szczęścia, a przede wszystkim przygotowania muzycznego i pracy. Przygotowanie muzyczne jest w tym zawodzie niezbędne. Przecież trzeba znać nuty, żeby zagrać i zaśpiewać nową piosenkę. Liczy się także wyniesiona ze szkoły wrażliwość muzyczna, smak. Łatwiej wtedy odróżnić utwory dobre od złych. Tak też było w Twoim przypadku... Zaczynałam w Poznaniu, tuż po ukończeniu średniej szkoły muzycznej w tym mieście. Występowałam z licznymi teatrami i kabaretami studenckimi, najdłużej z zespołem Waganci. Poznań to bliskie Ci miasto... Tak, tak, to prawda. W Poznaniu się urodziłam, wychowałam, rozpoczęłam naukę muzyki. Mam tam rodzinę i życzliwych mi przyjaciół. Powszechnie uważa się, że zawód piosenkarki jest wyjątkowo atrakcyjny... Podzielam to zdanie. Mimo że wymaga niezwykle dużo wysiłku i pracy, nie pozwala na życie prywatne, nie zamieniłabym go na żaden inny. Cóż zatem trzeba zrobić, by zostać piosenkarką? Trzeba, oczywiście, posiadać zdolności wokalne i trzeba się dużo uczyć, zapewne dużo więcej niż wyobrażają to sobie ci, którzy zadają to pytanie. Średnia szkoła muzyczna jest dziś minimum, jeżeli się marzy o jakichkolwiek sukcesach. Poza tym trzeba mieć przysłowiowy łut szczęścia. W moim przypadku szczęściem było to, że początkujący wówczas kompozytor — Jarosław Kukulski, napisał nieznanej nikomu piosenkarce — Annie Jantar, piosenkę, która „chwyciła” — „Najtrudniejszy pierwszy krok”. Ale zdarza się przecież, że zdolny piosenkarz czeka latami na swój przebój i nigdy się go nie doczeka. Podobnie jak utalentowany aktor może latami czekać — bez skutku — na swoją wielką rolę. Co uważasz zatem za swój „najtrudniejszy pierwszy krok”? Pierwszy koncert symfoniczny w szkole muzycznej w Poznaniu, kiedy to jeszcze pilnie uczyłam się gry na fortepianie, pierwszy spektakl teatralny w studenckim teatrze „Nurt”, pierwszy egzamin w warszawskiej PWST, gdzie dopiero po latach złożyłam następne. Czy Twój pierwszy krok na estradzie był rzeczywiście tak trudny? Na pewno pierwszy krok jest najtrudniejszy. Ale mimo wszystko łatwiej go zrobić niż kroki następne, decydujące o dotarciu do obranego celu. W moim przypadku celem tym jest pozostanie na estradzie, zawodowa praca piosenkarska. Co nobilitowało Cię na wokalistkę, dając nazwisko i popularność? To, że nie jestem piosenkarką z przypadku i uprawiam czynnie muzykę od najmłodszych lat. Nazwisko i popularność dały mi chyba piosenki, które stały się przebojami, i miło mi dziś słyszeć, jak ludzie nucą sobie „Najtrudniejszy pierwszy krok”, „Tyle słońca w całym mieście” — piosenki te jeszcze się nie zestarzały. Nim skupimy się na Twojej biografii, posłuchaj teraz fraszki autorstwa Lanceta na Twój temat... Wśród cekinów, świecidełek i w kamyczków różnych gronie Jantar zawsze szlachetnością i niezwykłym blaskiem płonie. Miło mi. Aniu, a teraz porozmawiajmy o Twoim życiu. Zacznijmy od początku... Urodziłam się 10 czerwca 1950 roku w Poznaniu. Zaraz, zaraz. Najpierw przypomnijmy Twoich antenatów... Chętnie, chętnie. Twoja mama — Halina Szmeterling wywodziła się ze słynnej rodziny Surmacewiczów, herbu Leliwa. Jej ojciec, a Twój dziadek Czesław Daniel Leliwa Surmacewicz był ułanem kresowym. Gdy przyjechał do Wronek, zakochał się bez pamięci w czarującej Zofii Czosnowskiej, która przepięknie śpiewała. Z miłości do niej gotów był popełnić mezalians, gdy jako szlachcic poślubił córkę kupca, jedyne dziecko Marii i Stanisława Czosnowskich. Z tego powodu rodzina Surmacewiczów zerwała z nim kontakty; nie pojawiła się na uroczystości ślubnej, a i później Twoja mama nie znała dziadków ze strony ojca. Z tego szczęśliwego związku na świat przyszła czwórka dzieci, która ujrzała światło dzienne we Wronkach, gdzie mieszkali Twoi dziadkowie: w 1922 roku — Mirosław, w 1923 roku — zmarły w dzieciństwie Aleksander, rok później Halina, Twoja mama, a w 1926 roku — Janusz. Wiesz już zatem, że po babci odziedziczyłaś zamiłowanie do śpiewu, a i dziadek był bardzo muzykalny; świetnie grał na fortepianie. Tak, interesujące. Matka Twego ojca, po której odziedziczyłaś imię Anna, też była wyjątkowa. Była Węgierką, artystką i poliglotką. Znała język francuski, niemiecki, angielski, rosyjski, czeski, polski i oczywiście węgierski, w którym rozmawiała ze swoim synem Józefem. Wyszła za mąż za oficera wojskowego, Edwarda Szmeterlinga, wielkiego polskiego patriotę. Z tego małżeństwa na świat przyszło dwóch synów, w tym Twój ojciec Józef, który ujrzał światło dzienne w miejscowości Sewlusz na Zakarpaciu w 1925 roku. Po kilku miesiącach rodzina przeprowadziła się do Lwowa — to było powodem, że Twój ojciec mówił ze słynnym śpiewnym lwowskim akcentem. W czasie drugiej wojny światowej cała rodzina została wywieziona na Sybir. Edward Szmeterling został zamordowany przez Rosjan. Sybiru nie przeżyła też jego matka oraz brat. A babcia Anna, która spotkała dawnego znajomego dziennikarza sportowego, Czecha, o nazwisku Sawicki, wyszła za niego za mąż i wyjechała do Czechosłowacji, najpierw do Koszyc, a następnie do Pragi. Z drugiego małżeństwa doczekała się dwóch córek. Skoro już się tak rozgadałeś, to może dodaj coś jeszcze... Twoi rodzice — Halina z domu Surmacewicz i Józef Szmeterling pobrali się 4 lutego 1948 roku we Wronkach. Pierwszym owocem tej miłości był Twój starszy o niecałe dwa lata brat Roman. W niedługim czasie Twój tato dostał pracę w Poznaniu i udało mu się pozyskać małe, ale własne mieszkanko przy ulicy Ratajczaka. Mierzyło ono 14 m˛ i składało siź z jednego pokoju i wspólnej kuchni, dzielonej z miłą panią Głowacką. Za ścianą, przy której potem stało Twoje łóćeczko, mieszkała rodzina Antkowiaków. I nierzadko w późniejszym czasie, gdy wyśpiewywali oni wniebogłosy, Twoja mama musiała pukać w ścianę, by zapewnić Ci spokojny sen. To bardzo sympatyczni ludzie! Twój ojciec był wielkim kinomanem. Opodal waszego mieszkania przy ulicy Ratajczaka znajdowało się kino Apollo, gdzie Twoi rodzice udawali się regularnie. Gdy miałaś już przyjść na świat, ojciec zabrał mamę do kina na film niespodziankę. Okazało się, że była to „Burza nad Azją” i Twoja mama nie chciała patrzeć na Azjatów, żartując, że „jeszcze ci urodzę mongolskie dziecko”! I wreszcie nadszedł dzień Twoich narodzin. Twoja mama posprzątawszy dokładnie całe mieszkanie, poprosiła męża, by wezwał taksówkę i zawiózł ją do szpitala. W poznańskim szpitalu przy ulicy Polnej w dniu 10 czerwca 1950 roku o rano przyszłaś na ten świat jako zdrowa dziewczynka, ważąca 3,5 kg. Poród odbył się bez komplikacji. Urodziłaś się mocno owłosiona, po ojcu, do którego zresztą jesteś bardzo podobna. Trzy tygodnie później, 1 lipca 1950 roku, w imieniny szczęśliwej matki, zostałaś ochrzczona, otrzymując imiona Anna Maria, w kościele przy ulicy Fredry, bo parafialny kościół przy ulicy Armii Czerwonej (na Świętym Marcinie) był jeszcze zniszczony wskutek działań wojennych. Rodzicami chrzestnymi zostali Jerzy Nałęcz-Nieniewski, przyjaciel Twego ojca oraz Włodzimiera Surmacewiczowa, bratowa Twej matki. Co ponadto? W 1951 roku Twój ojciec otrzymał nową posadę w wojskowości w Olszynie wraz z pięknym trzypokojowym mieszkaniem w bloku, na parterze. Już nieco wcześniej miał propozycję angażu w olsztyńskim teatrze. Twój tato, który był bardzo przystojny, miał piękny głos i marzył, by zostać spikerem w radiu, był świetnym recytatorem, kochał aktorstwo i słowo mówione. Został nawet zaangażowany w teatrze Kuźnica w Poznaniu, gdzie pracował z Emilią Krakowską. Ponieważ teatr w Olsztynie nie gwarantował mieszkania dla rodziny, Twoja mama nie zgodziła się wtedy na wyjazd. Tym razem jednak sprawa wyglądała inaczej, bo wojsko zapewniło wam mieszkanie. Wkrótce jednakże ojciec został wysłany niemal na rok do Rembertowa i mama musiała pozostać sama z dwójką dzieci. Gdy więc tylko nadarzyła się okazja, skłoniła swego męża do powrotu do Poznania, co wreszcie udało się zrealizować w 1953 roku. Przyznano wam wówczas jednopokojowe mieszkanie przy ulicy Kosińskiego 7. Mam kontynuować? Tak! Nie mogę się doczekać. W 1954 roku po raz pierwszy wyjechałaś za granicę, do babci Anny, mieszkającej wówczas w Koszycach. Zabrał Cię tam ojciec, którego byłaś pupilką, o co Twój brat był zazdrosny. Nie spodobała Ci się jednak babcia Anna, którą nazwałaś „Babą Jagą”, dobrze, że choć zaakceptowałaś przynajmniej dwie ciocie, przyrodnie siostry Twego taty, którym pozwoliłaś się sobą zajmować. Rodzice bardzo wcześnie odkryli Twoją muzykalność, dlatego jeszcze w tym samym roku zdecydowali posłać Cię do przedszkola muzycznego, które mieściło się przy Wyższej Szkole Muzycznej na Świętym Marcinie, dokąd mama zawoziła Cię dwa razy w tygodniu. Znalazłem w prasie nawet jakąś relację z inscenizacji „Tim i Tom” z Twojego przedszkola, w której wystąpiłaś z małą rólką, w wianuszku na głowie. Tam odkryto, że masz słuch absolutny i jako pierwszą, w wieku zaledwie czterech lat, wytypowano Cię na lekcje fortepianu u prof. Wandy Waschko. Do niej po zajęciach przedszkolnych zawoziła Cię dwa razy tygodniowo Twoja mama. Ponoć byłaś bardzo pilna, tak iż nierzadko, na życzenie starszych, dawałaś nawet popisy swych umiejętności. Dlatego też, gdy miałaś pięć lat, rodzice kupili Ci pianino, byś także w domu mogła doskonalić swe umiejętności. Muzyki uczyłam się bardzo długo, w zasadzie już od czwartego roku życia. W sumie piętnaście lat uczyłam się na przykład gry na fortepianie. Z muzyką związana jestem niemalże od wczesnych lat dzieciństwa. Zawsze byłaś ponoć niezwykle wrażliwa na ludzką niedolę. Widząc osoby cierpiące czy niepełnosprawne, nierzadko mdlałaś lub dostawałaś torsji. Choć mama mówiła o Tobie, że byłaś „piskwą”, z drugiej strony, od początku byłaś niezwykle dzielną i rezolutną dziewczynką. Pamiętasz, jak kiedyś, gdy miałaś zaledwie kilka lat, mama posłała Cię do sklepu po śmietanę, wręczając wyliczone pieniądze? Gdy wracałaś ze sklepu, jakiś łobuz potrącił Cię i rozbił butelkę. A Ty wcale się nie rozpłakałaś, tylko poszłaś do domu tego chłopca i coś powiedziałaś jego matce... Cha, cha... „Bardzo panią przepraszam, ale pani syn zbił mi śmietankę. Proszę mi odkupić!” A pamiętasz, jak byłaś otwarta na nowinki techniczne? Utrwaloną anegdotą jest opowieść o tym, jak wielkie wrażenie zrobił na Tobie telewizor, który w latach pięćdziesiątych był dużą atrakcją. Kiedy Twój chrzestny sprzedał majątek ziemski koło Częstochowy i przeprowadził się do Poznania, za uzyskane pieniądze wyposażył mieszkanie, kupując właśnie telewizor. Często przychodząc do krewnych, wpatrywałaś się w ekran, który wydał Ci się magiczny. Kiedy zapytałaś wuja, skąd ma telewizor, odpowiedział, że sprzedał ziemię i nabył to cudo techniki. Pamiętasz, co wówczas powiedziałaś poważnym głosem do brata? „Wiesz co, Romek, nazbieramy ziemi w worki, tata ją sprzeda i też nam kupi telewizor...” Romek może to poświadczyć. Mając siedem lat, rozpoczęłaś naukę w klasie fortepianu w Państwowej Podstawowej Szkole Muzycznej przy ulicy Zwierzynieckiej. Aby tam dotrzeć, musiałaś przejechać niemal przez całe miasto. Już w pierwszej klasie mama wsadzała Cię do tramwaju i sama odbywałaś swą podróż do źródeł wiedzy. Obserwujące Cię osoby zauważyły, że ledwie wsiadłaś do tramwaju, choć nie byłaś już na czczo, wyciągałaś z tornistra kanapki i ze smakiem zjadałaś całe drugie śniadanie. W dzieciństwie zaprzyjaźniłaś się szczególnie z Anną Ulrich, z którą często wyjeżdżałaś na kolonie, zwłaszcza do Żabostowa koło Chodzieży. W swoim archiwum domowym w Koninie przechowuje ona niezwykle cenną pamiątkę, Twoje pierwsze nagranie, gdy miałaś osiem lat — piosenkę o skakance. Obecne śpiewam inny repertuar. 5 czerwca 1960 roku, gdy jeszcze mieszkaliście przy ulicy Kosińskiego, przystąpiłaś do Pierwszej Komunii Świętej w kościele Zmartwychwstania Pańskiego. Przed tą uroczystością mama ścięła Twoje piękne włosy, dlatego na zdjęciach komunijnych zamiast warkoczyków, które miałaś uprzednio, występujesz w niecodziennej fryzurze, do jakiej wróciłaś latem 1979 roku. Wkrótce po uroczystości komunijnej przeprowadziliście się do pięknego trzypokojowego mieszkania przy ulicy Kasprzaka 7, na Łazarzu w Poznaniu. Ponoć byłaś bardzo solidną i zdyscyplinowaną uczennicą. Mając dziewięć lat, reprezentowałaś swoją szkołę w ogólnopolskich przeglądach młodych pianistów, a w czwartej klasie zostałaś wytypowana na konkurs województw północnych, w którym uczestniczyły dzieci ze szkół podstawowych i średnich. Zdobyłaś wówczas pierwsze miejsce... Zapowiadałaś się na znakomitą pianistkę. Uczyłam się gry na fortepianie przez cztery lata, zanim jeszcze rozpoczęłam naukę w podstawowej szkole muzycznej. Kiedy byłam w siódmej klasie, koncertowałam już w filharmonii, stąd też wszyscy widzieli we mnie raczej talent muzyczny niż piosenkarski. Jednak w szóstej i siódmej klasie Twój entuzjazm do gry na fortepianie wyraźnie osłabł. Za to w tym samym czasie, w 1964 roku, odniosłaś swój pierwszy wokalny sukces na festynie w Gnieźnie, na który pojechałaś z babcią Anną Sawicką. Wówczas do występu namówił Cię konferansjer Polskiego Radia Poznań i dostałaś duże brawa. Pojechałyśmy autobusem do Gniezna. Ja wtedy śpiewałam i dostałam dużo oklasków, a potem nawet rozdawałam autografy. Babcia była wtedy dumna ze mnie. A teraz posłuchaj Aniu, co napisała na Twój temat Beata Podemska: Kim jest dla mnie Anna Jantar? Gdybym miała odpowiedzieć jednym słowem, odpowiedziałabym wszystkim... Od pierwszej chwili, a miałam wtedy siedem, może osiem lat, gdy po raz pierwszy jako dziecko usłyszałam „Tyle słońca w całym mieście”... Od chwili, gdy zobaczyłam Anię w telewizji, taką piękną i zjawiskową już na zawsze. I tak jest do dnia dzisiejszego. Lata zleciały, a Ania wciąż piękna i młoda, już nawet młodsza ode mnie nadal towarzyszy mi w codziennym życiu. Rok po roku, dzień po dniu... Jej piosenki, jej głos pomogły mi przetrwać ciężkie chwile. Kiedy patrzę na jej zdjęcia, słucham piosenek, serce się raduje, choć tej radości zawsze towarzyszy ból. Taka miłość, która przetrwała już tyle lat... Jestem dorosła, a za każdym nowym zdjęciem Ani poszłabym na koniec świata. Uwielbiam oglądać albumy jej poświęcone, czytać artykuły i wspomnienia kolejny raz... Jestem szczęśliwa, że mogłam żyć w czasach, gdy była z nami i być na jej dwóch koncertach... Pragnę jej podziękować za to, że była i że nadal żyje w moim sercu i w mojej pamięci. Kocham Cię, Aniu. Jestem z tego powodu ogromnie szczęśliwa. Dziękuję. Aniu, kiedy właściwie zaczęła się Twoja przygoda z piosenką? Przygoda z piosenką zaczęła się bardzo dawno, bo w zasadzie od dziecka. Chodziłam do przedszkola i na różnych akademiach już zaczęłam śpiewać. Podśpiewywałam sobie jeszcze w podstawowej szkole muzycznej. Potem mając lat czternaście śpiewałam z amatorskim wówczas zespołem, ale dość popularnym już wtedy w Poznaniu. Oczywiście, była to zabawa, była to dziecinada. Jaką nazwę nosiła ta formacja? Była moda na takie dziwne nazewnictwo... Zespół, w którym wówczas śpiewałam, nosił bardzo piękną nazwę — Szafiry. dalej >> opr. aw/aw .
  • iud27e1i9r.pages.dev/125
  • iud27e1i9r.pages.dev/616
  • iud27e1i9r.pages.dev/892
  • iud27e1i9r.pages.dev/213
  • iud27e1i9r.pages.dev/558
  • iud27e1i9r.pages.dev/935
  • iud27e1i9r.pages.dev/853
  • iud27e1i9r.pages.dev/517
  • iud27e1i9r.pages.dev/997
  • iud27e1i9r.pages.dev/189
  • iud27e1i9r.pages.dev/516
  • iud27e1i9r.pages.dev/209
  • iud27e1i9r.pages.dev/467
  • iud27e1i9r.pages.dev/445
  • iud27e1i9r.pages.dev/481
  • anna jantar życie się stało udręką